ISLANDIA POŁUDNIOWA
Na koniec wycieczki szlakiem Golden Circle postanowiliśmy jeszcze zobaczyć wodospad Seljalandfoss, który najlepiej wygląda w cieple wieczornego słońca. Wodospad wyróżnia się tym, że można go „zajść” od tyłu, jednak nie zdecydowaliśmy się na to, patrząc w jakim stanie wracają śmiałkowie – totalnie mokrzy. Okazało się, że obok wodospadu są 3 lub 4 kolejne, więc warto się kawałek przespacerować.
Islandia w tydzień?
Mieliśmy ambitny plan objechania całości wyspy w tydzień. Zaplanowaliśmy skrzętnie dzień po dniu, rezerwując miejsca noclegowe z dość dużym wyprzedzeniem (2-3 miesiące) co około 300-400 km. Udało się, choć plan był napięty. Jednak przestrzegam, że nie zawsze taki objazd może być możliwy, szczególnie w sezonie zimowym, gdy sporo dróg jest pozamykanych. My mieliśmy szczęście, że ominęliśmy blokadę głównej drogi numer 1, która była zamykana z powodu bardzo silnych wiatrów w ciągu dwóch dni. Gdyby zdarzyło się to dwa dni wcześniej, utknęlibyśmy na południowym-zachodzie wyspy bez możliwości przedostania się na wschód. Tak więc poszczęściło nam się, ale wniosek jest taki, że lepiej mieć „rezerwę” czasową na pewną elastyczność.
Co warto zwiedzić – Islandia południowa
Drugi dzień był obfity w atrakcje – dużo kilometrów do przejechania i jeszcze więcej do zobaczenia. Na naszej liście to-do znalazły się:
- wodospad Skogarfoss, na który zdecydowanie warto wdrapać się schodami. Parking przy samym wodospadzie. Wejście około 15 min.
- bliskie spotkanie z czołem lodowca Sólheimajökull– nie jest to popularny punkt opisywany w przewodnikach. Zdecydowanie warto się wybrać – to tutaj mieliśmy okazję podejść najbliżej czoła lodowca. Wystarczy z drogi numer 1 zjechać w lewo w dorgę 221 za Skogar. Z parkingu 15 minut spacerku pod samo czoło lodowca.
- punkt widokowy na czarną plażę w Dyrhólaey – widoki mroczne i księżycowe. Punkty widokowe przy samym parkingu.
- plaża Reynishveri, która jest niebezpieczna ze względu na silne fale. Parking jest przy samej plaży.
- dalej w stronę lodowca punkt postojowy przewidzieliśmy na polu lawowym Laufskálavarða
- Celowo pominęliśmy wrak samolotu Dakota, ale za to naszą uwagę przykuły ogromne pola gąbkowe z mchów gdzieś na drodze numer 1.
- kolejnym celem był wodospad Svartifoss, znajdujący się na terenie parku narodowego Vatnajökull. Na podejście do wodospadu trzeba przeznaczyć około 45 minut w jedną stronę.
- to nie koniec tego dnia – na deser zostały dwie laguny lodowcowe: mniejsza i mniej znana, ale warta odwiedzenia Fjallsárlón oraz druga, moim zdaniem hit Islandii, dosłownie kawałek dalej Jökulsárlón. Wykupiliśmy wycieczkę amfibią po lagunie dopiero na następny dzień, więc wieczorem tylko „zerknęliśmy” co za atrakcja czeka nas kolejnego dnia.
- zmierzaliśmy do noclegu pod samym jęzorem lodowcowym, 5 minut od gorących źródeł.
Cała trasa była bardzo zróżnicowana i nawet 350 km drogi nie nudziło krajobrazami – zanim wjechaliśmy na wysokość lodowca tereny były dosyć zielone, jak na Islandię, potem zrobiło się ciekawie – widoki na jęzory lodowca, surowe góry i wielkie żwirowe pola rozlewisk rzek lodowcowych. Magia.
Marny ze mnie vloger, ale udało mi się nagrać odpływającą do morza górę lodową.

Magiczny wehikuł – wycieczkę można zamówić tutaj
Na koniec kolejne przykłady głupoty:

Kolejne ostrzeżenia dla niefrasobliwych turystów. Islandczycy nie mają na to siły, czego dowodzi fanpage prowadzony przez Aldę S.
Puenta na koniec: TAKE IT SLOW IN THE SNOW
Chodzą słuchy na mieście/ na niektórych wsiach też że najlepsze filmy masz w prywatnym archiwum…czy to prawda???!!!