REYKJAVIK I ZACHÓD ISLANDII
Zachód Islandii – co warto zobaczyć?
Przedostatniego dnia na Islandii czekała nas wycieczka przez zachód wyspy, a ostatniego kilka godzin w Reykjaviku. Kusiły nas Fiordy Zachodnie – dzikie, piękne i nieokrzesane, ale nie było na to czasu i nie byliśmy odpowiednio przygotowani. Jest to na pewno miejsce do zobaczenia w trakcie kolejnej wyprawy. Mimo to po drodze czekało nas sporo atrakcji, jak to zwykle na Islandii – jakiś wodospad, jakiś wulkan czy gorące źródła. Na naszej liście punktów do odwiedzenia znalazły się:
- Grábrók Volcano – kilkunastominutowe podejście schodami – dosyć skomercjalizowany wulkan jak na Islandię. Warto się wdrapać dla widoków z góry.
- Deildartunguhver – wikipedia głosi, że jest to największe źródło termalne na Islandii i w Europie. Osobiście większe wrażenie robiły na mnie inne gorące źródła – może po prostu były większe powierzchniowo, a nie objętościowo. Mimo wszystko warto tu zajrzeć w drodze do słynnego wodospadu Hraunfossar.

Tego dnia tak wiało, że nawet para ze źródeł nie była w stanie nas ogrzać. Mimo wszystko – lepiej się nie kąpać!

Dla chętnych pomidory wygrzane w szklarniach ogrzewanych wodą termalną. Uprawa warzyw to nie jest popularna rzecz na Islandii!
- Hraunfossar i Barnafoss – bardzo charakterystyczne wodospady – podobno dwa najbardziej znane na Islandii. „Prawda jaka jest, ja tego nie wiem” – jak głosi klasyk. Pewne jest to, że Hraunfossar wyróżnia się wśród islandzkich wodospadów tym, że wypływa spod skał i trafia prosto do turkusowej wody rzeki lodowcowej. Zaraz obok znajduje się wodospad Barnafoss. Legenda głosi, że zginęły tutaj dzieci, próbujące przedostać się przed skalny most nad rwącą rzeką
- Stykkishólmur – największe miasto na półwyspie Snæfellsnes. Co to oznacza na Islandii? Że miasteczko liczy sobie 1100 mieszkańców. Na Islandii należy sobie wszystko przeskalować – miasta są mniejsze niż może się wydawać, ale za to atrakcje przyrodnicze robią gigantyczne wrażenie – większe niż się można spodziewać po zdjęciach. Wracając do naszej uroczej wioski: warto tu przyjechać, żeby pooglądać typową islandzką zabudowę. Tutaj domy mają nawet ponad 100 lat – data powstania praktycznie każdego domu dumnie wisi na froncie domu. Niestety my zwiedzaliśmy Stykkishólmur w ekspresowym tempie ze względu na silny i lodowaty wiatr, który utrudniał nam spacer. Mimo wszystko przetrwaliśmy wszechogarniający chłód i zobaczyliśmy naprawdę ładną zabudowę.

Tego dnia tak wiało, że nie dało się iść prosto do samochodu. To natura wymuszała trajektorię spaceru
- Reykjavik – mieliśmy zaledwie 3 godziny przed odlotem do Polski, żeby poczuć klimat stolicy Islandii. Miasto jest bardzo małe, więc zdążyliśmy obejść centrum. Reykjavik robi wrażenie kolorowego, kameralnego miasteczka, jednocześnie otwartego i nowoczesnego. Na pewno warto tu spędzić więcej czasu, jeśli ma się nadprogramowe dni na Islandii. My większość czasu poświęciliśmy na cuda natury i ani trochę nie żałujemy.
Widać inspiracje formami skalnymi np. z czarnej plaży
Do zobaczenia Islandio – poprzeczkę postawiłaś wysoko, na pewno tu wrócimy!
Dodaj komentarz